niedziela, 16 listopada 2014

Spotykanie w podziemiu 地下室


         [Sora]

Uczucie bliskości, jest jednym z tych wielu miłych doznań, które towarzyszyły mi dzisiejszej nocy. Miły dotyk, który sprawiał, że czułam się ważna, chociaż na chwile. Ciepła rozmowa, która według nas obydwóch, nie miała prawa się nigdy zdarzyć. Nie miała prawa, bo to było nierealne, aby takich dwóch jak my, mogli rozmawiać w sposób tak delikatny i subtelny. Używać słów, które w naszym życiu nie istnieją.
Spałam z nim, to na pewno złe określenie. Nie kochaliśmy się, my po prostu ze sobą spaliśmy, ale nie tak zwyczajnie. Nigdy wcześniej nie powiedziałabym, że Gaara Sabaku może być tak słodki. To słowo tak bardzo do niego nie pasuje, że aż ledwo przechodzi mi przez myśl. Jednak jak inaczej nazwać mężczyznę - przestępcę, który nieśmiało wtula się w moje włosy, aby zaraz położyć rękę na mojej tali. Po chwili przysuwając się bliżej, tak że teraz leżymy razem przytuleni, i mimo że jestem do niego odwrócona, czuję na sobie jego wzrok.
To było… nie do opisania. Na pewno nie logiczne, może i nawet głupie, ale to właśnie w tej głupocie tkwiło piękno. Piękno tej dłuższej chwili, która za pewne nie będzie nam dana jeszcze raz.
- Może jeszcze raz bym cię pocałował?
To pytanie. Nie mogłam nic opowiedzieć. Po chwili odwróciłam się do niego. Było za ciemno, aby ujrzeć blask jego tęczówek, który tak bardzo pragnęłam ujrzeć. Patrzyłam na niego otępiała, dalej nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Usłyszałam jego śmiech, a po chwili usta chłopaka znalazły się na moim czole, składając niewinny pocałunek.
- Kto by pomyślał, że jesteś taka nieśmiała - to był powód jego śmiechu.
- Nie jestem. Jest trzecia w nocy i uwierz mi, chyba już śpię - rzekłam.
Starałam się obronić. W połowie prawdą były moje słowa, ale tylko w połowie, bo Gaara jakąś nieśmiałość we mnie wzbudzał. Może było to spowodowane tą bliskością, zrodzoną tej nocy, między nami.

Obudzona rano przez płacz kota, wstałam i doprowadziłam się do porządku. Zaparzyłam sobie kawy i wróciłam do pokoju, gdzie nadal w moim łóżku spał Gaara. Nie wyglądało, aby zanosiło się na samoistną pobudkę chłopaka, więc postanowiłam działać. Odstawiłam kubek na parapet i podeszłam do łóżka. Złapałam poduszkę i mocno zacisnęłam ją na głowie czerwonowłosego, tak jakbym właśnie chciała go udusić. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nigdy nikogo nie udusiłam, więc może by tak…
Poczułam jak porusza głową, a po chwili zaczyna się szamotać. Nie zauważyłam, kiedy Sabaku złapał mnie za nadgarstki i mocno zacisnął na nich ręce, próbując mnie przewrócić. Poddałam się w efekcie czego wylądowałam na łóżku.
- Nienormalna jesteś - warknął - udusić mnie chciałaś? - zapytała, będąc nadal w amoku sennym. Zaśmiałam się na co cisnął we mnie poduszką. 
- Ej! Uważaj sobie.
- Tobie bym radził uważać, idiotko. Nie mogłaś jakoś delikatniej mnie obudzić - sarknął zażenowany.
- Na przykład jak? - dopytywałam i lekko się przybliżałam.
- Tak.
Jego wargi wylądowały na moich ustach nim zdąrzyłąm cokolwiek zrobić. Poddałam się pieszczocie, swoją dłoń zatapiając w krwistych włosach chłopaka.
To naprawdę było nie logiczne

[Yahiko]

- Głupi?
- Ty? Tak.
Westchnął. 
- Dajesz dziewczynie nadzieje, idioto. Sam mówiłeś, że Konan nie jest taką za którą chciałbyś się brać - mówił, a ja go ani trochę nie słuchałem.
Wypatrywałem tylko trójki osób, z którymi byłem dziś umówiony. Oczywiście najpierw spotkałem się z Nagato, który wcale nie był w szpitalu. Prawdą było, że doszło do bójki, ale pomiędzy nami. Skorzystałem, więc z okazji i wpadłem do Konan.
Nie czułem się winny, co próbował wmówić mi mój kumpel. Dziewczyna sama lgnęła do mnie. Chyba raczej dobrze zrobiłem, że ją pocałowałem, nie? Dałem jej chociaż na chwilę to marne szczęście. Lubię Konan, jest z niej fajna dupa, ale dla mnie byłby to za trudny związek w którym bym jeszcze musiał się starać. Jesteśmy z dwóch różnych światów, to nie ma po prostu prawa przetrwać.  - Znów chcesz dostać po ryju? Możemy zostawić ten temat? - zapytałem zirytowany i wyciągnąłem fajkę z kieszeni. Moja ostatnia. Grzebałem ręką w kieszeni szukając zapalniczki. - Masz ognia? - spojrzałem na Nagato. - O ile pamiętam to ty wtedy mocniej oberwałeś - obruszył się i z dumą wypowiedział końcówkę zdania. Na jego szczęście był dzień, a obok nas przechodziło sporo ludzi, inaczej już by miał pizdę pod okiem.  - Masz, kurwa, ognia? - powtórzyłem, wkładając filtr do ust.
Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Uratował mnie. Na głodzie nikotynowym, byłem czasem nie do zniesienia. Coś jak laski, kiedy mają okres, i po okresie, i przed… W sumie one są chyba cały czas podkurwione.
- Dzięki - wypowiedziałem wydychając dym.
- O stary, jesteś głupi - miałem ochotę warknąć na niego - Spadam, bo idą. Do kiedyś.
- Nara.
Patrzyłem jak Nagato zakłada plecak i odchodzi. Odprowadziłem go wzrokiem, aż zniknął wśród tłumu ludzi.
Zawiał nieprzyjemny przenikliwy wiatr. Cholerny listopad. 
- Witam - powiedziałem, kiedy już do mnie podeszli - Jak było na balu? - pytanie bardziej skierowane do Sory, niż Gaary. 
- Na balu jak na balu. Hidan wkradł mi się do domu i zabrał parę broni - odpowiedziała. 
Do mnie dzwonił Deidara. Kazał przyjrzeć się Sasori’emu. Ponoć ostatnio słyszał jak rozmawiał z Uchihami - przekazałem swoje informacje.
Dokładnie dziś nad ranem, Douhito obudził mnie i poinformował o zaistniałej sytuacji. Stwierdził, że nie jest pewny czy może ufać Sasori’emu. Ten ostatnio ponoć często gdzieś wychodził, mało robił dla mafii i był wiecznie rozkojarzony. Z jednej strony było mi trochę żal Deidary. Biedny zostaje z tym wszystkim sam.
- Nie ufa Sasori’emu? - dopytywał się Gaara. Ach te rodzinne więzy i takie tam.
- Nie. 
- I oczywiście nie wiesz gdzie on teraz jest - odezwała się Konan, dziwnie gorzkim tonem.
Westchnąłem i mocniej zaciągnąłem się fajką.
- Jest w tamtym szarym budynku - wskazałam delikatnie głową na nieduży stary blok, który pewnie zamieszkiwany był przez jakieś biedoty. Równie dobrze mogłem ja tam mieszkać.
- I ty sobie tutaj tak na niego czekasz?
- Najpierw czekałem jeszcze na was, teraz jeszcze na niego. 
- On tam może, do chuja, siedzieć do jutra - syknęła Sora.
- Masz chuja? - zignorowałem jej złość, nie byłbym sobą gdybym się nie uczepił. 
- Daruj sobie. Wchodzimy tam, rozejrzymy się co to za miejsce i czy jeszcze tam jest. Jakoś specjalnie się nie ukrywasz z tym szpiegowaniem, więc mógł cię zawsze wyrolować - była zła na mnie. Co ja mówiłem o tych kobietach? Ze są wiecznie wkurwione? Mamy tutaj żywy dowód.
- Sora ma racje - dodał Gaara, a ja wybuchnąłem śmiechem. Jebany pantoflarz, pewnie zaruchał.
- To ja jestem informatorem, nie wy, więc wiem jak się to robi. Okej, jednak jak tak wam się śpieszy na rzeź to możemy tam wejść - dopaliłem moją ostatnią fajkę i rzuciłem peta. Wstałem z ławki.
- Macie broń? - zapytałem, tak na wszelki wypadek. Ja zawsze nosiłem przy sobie gnata. 
- Coś mamy, ale jakoś specjalnie uzbrojeni nie jesteśmy - rzekła Konan.
Dziewczyny ruszyły z przodem. 
- Zaruchałeś? - cholernie byłem ciekaw
- Głupi - trzeci raz dziś usłyszałem to określenie mojej osoby, jeszcze raz i zacznę się tym przejmować. - Ona nie jest taką se laską do ruchania. Poza tym nie zależy mi na tym - zaśmiał się.
- Czyżby miłość? - palnąłem i omal sam nie padłem ze śmiechu.
- Co? Wśród takich ludzi jak my? To możliwe?

[ Gaara ]

Weszliśmy do budynku, który okazał się być wcale nie zamieszkały. Zupełnie pusty i ciemny. Mimo wszystko nie był zaniedbany. Raczej ktoś tu regularnie przebywał a patrząc po śladach, częściej chodził do piwnicy niżeli na górę. Tak samo postąpiliśmy i my. Kiedy jednak znaleźliśmy się już na dole, do wyboru były dwie ścieżki, dlatego zmuszeni byliśmy się rozdzielić.
Logiczne było, że pójdę z Sorą. Umówiliśmy się, że jeżeli nic nie znajdziemy to za godzinę spotykamy się właśnie w tym miejscu. Ruszyliśmy. Na całe szczęśćcie zapalone były mizerne żarówki, które jakieś tam światło dawały, dzięki czemu w pomieszczeniu nie panowała ciemność. - Myślisz, że…
- Myślę, że dziś spotkam się z Hidanem - odpowiedziała, nie dając mi dokończyć pytania. A wcale nie o to chciałem zapytać.
- Myślisz, że tamta dwójka jest razem? - dorównałem kroku, aby iść ramię w ramię z dziewczyną.
- Nie. Raczej nie, nie wiem. Nie znam się na tym - mruknęła jakby z lekkim zdenerwowaniem.
Zaśmiałem się. Czasem była naprawdę urocza. Weszliśmy do pierwszego pokoju. Ciemne pomieszczenie, raczej nie odwiedzane o czym świadczył kurz na starym obdrapanym biurku oraz przewróconym krześle bez jednej nogi. Idąc dalej, potknąłem się o stos jakiś papierów. Schyliłem się aby zobaczyć co to, niestety były zbyt stare i zżółknięte aby cokolwiek z nich odczytać. 
- Czy może nie lubisz o tym gadać? - powróciłem do tematu, kiedy wyszliśmy z pokoju. 
- Może. To ich życie, więc mnie nie powinno to interesować - znów wyczułem, że się denerwuje. 
- Nie lubisz plotkować? - zapytałem z udawanym zdziwieniem, aby rozładować trochę atmosferę.
- Nie - mruknęła powoli otwierając kolejne drzwi. Wyciągnęła swoją broń, więc poszedłem za jej przykładem i również w mojej dłoni spoczął rewolwer. Tak na wszelki wypadek.
Weszliśmy do kolejnego pokoju, który wyglądał już znacznie lepiej niż poprzedni. Co więcej biurko było obłożone dokumentami. Jednak to co sprawiło, że moje serce zabiło trochę mocniej, był widok ciepłego kubka kawy z którego ulatniała się para. Kurwa, ktoś tu był, a ja jakoś nie miałem zamiaru dziś psuć sobie dnia.
- Tu są moje i Tayuyi akta - usłyszałem głos Sory, która przeglądała półki w szafie obok biurka.
Podszedłem do niej bliżej. Kimkolwiek był ten człowiek, prowadził kartoteki wielu osób, zaraz nawet zauważyłem w nich swoje imię. 
- Gaara Sabaku. Zagrożenie - niskie. Kurwa ja mu dam niskie - sarknąłem lekko zirytowany.
Przeglądałem dalej swoją kartę, były wypisane wszystkie moje zbrodnie, to co robię w czasie wolnym i gdzie mieszkam. Poczułem dziwne uczucie ściskania w żołądku, kiedy to przeglądałem. Trudno było mi się przyznać do tego przed sobą, ale niestety opanował mnie lekki strach. Koleś wiedział o mnie więcej niż ojciec niż ja sam. Niektórych wypisanych przekrętów nawet ja nie pamiętałem. 
- Ha! Przy mnie jest wysokie - pochwaliła się i spojrzała na mnie z wyższością.
- Też mi coś. Rozwaliłbym cię jednym palcem.
- No to dawaj.
Złapałem ją mocno w talii i przyciągnąłem do siebie. Lekko musnąłem ustami jej czoło. Zachichotała.
- Nie biję słabszych.
- Przestań to robić - mruknęła i próbowała się ode mnie odsunąć. Głupia myślała, że ją puszcze. 
- Ale co?
- To… To wszystko, bo sobie jeszcze coś pomyślę. 
- Myśl co chcesz - i ponownie ją pocałowałem. Naprawdę zabawna była ta jej skromność czy nieśmiałość. 
- Mogę wam przerwać, kochasie? - usłyszałem nieznajomy głos.

[Konan]

Nie byłam głupia. Sprawdziłam czy Nagato rzeczywiście był w szpitalu. Yahiko oszukał mnie, a ja poczułam się jak słodka idiotka, która we wszystko wierzy. Szczerze miałam ochotę rozwalić mu ten fałszywy, rudy ryj. Jedyne co mnie powstrzymywało, to robota, którą musimy razem skończyć. Miał szczęście i chyba dzięki temu szczęści jeszcze chodził po tym świecie, ale nie wróżę mu dobrej przyszłości.
Moja miłość do niego po tym incydencie osłabła. Chyba nawet już go nie kochałam, ale dalej w jakiś sposób ten idiota mnie pociągnął. To było takie chore. Wręcz lekko bolesne dla mnie.
- Sprawdźmy tu - rzekł i wszedł do pierwszego pomieszczenia, zanim jednak zdążyłam też się tam udać, chłopak wyszedł.
- Szybki jesteś - mruknęłam
- Nic tam nie było. Pusto.
Szliśmy w niemiłej ciszy. Powodowało to jeszcze większe napięcie wsród nas.
- O co ci, kurwa, chodzi? - zapytał w końcu.
- Fajnie było mnie oszukiwać. Nie jestem głupia - warknęłam w jego stronę i szłam dalej. Ech, byłam wściekła za to, że nadal jego głos w jakiś sposób na mnie działa.
- Nie mów, że ci się nie podobało? - zapytał szarmancko i lekko ugodził mnie palcem w plecy.
Odwróciłam się z zamiarem strącenia mu tego uśmiechu. Niestety przewidział mój ruch i mocno chwycił nadgarstek ręki, która zatrzymała się przed jego twarzą. Gnój.
- Podobało? - zapytał ponownie.
- To nie ma znaczenia - warknęłam, no przecież się nie przyznam do swojej słabości.
- Ciekawe. To, że się tobie podobam też nie ma znaczenia? - zapytał podnosząc jedną brew do góry. Tym razem się nie uśmiechał, a raczej mogłabym powiedzieć, że był poważny.
Dwie Konan w moim mózgu prowadziły zażartą dyskusję o to, co mam mu odpowiedzieć. Według mnie, każda z tych propozycji była równie głupia. Na to pytanie nie dało się odpowiedzieć z sensem. Bardziej zaliczyłabym to do pytania retorycznego, ale mina Yahiko wskazywała na to, iż wyczekuje odpowiedzi. Westchnęłam.
- Nie ma - mruknęłam i spojrzałam mu głębiej w oczy - Już nie ma.
Puścił moją rękę i przeczesał swoje włosy. Wypuścił powietrze, zastanawiając się co ma mi powiedzieć.
- Wiesz, że to by nie miało sensu? Ja raczej długo nie pożyję na tym świecie. Taki mam styl życia. Szybki, beztroski. Nie należę do ludzi, którzy chcą mieć dom, dzieci rodzinę i jeździć sobie na wakacje - zaśmiał się.
- To ma być wytłumaczenie twojego skurwysyńskiego zachowania? Beznadzieje, nadal chce dać ci w ryj - powiedziałam z irytacją w głosie, a na mojej twarzy zagościł sztuczny, chłodny uśmiech.
- Nie. Jestem skurwysynem i nie chcę się tłumaczyć. Chce ci jedynie powiedzieć, że nasz związek nie miałby szans, nawet gdybym chciał - kurwa, zabolało. Co ma znaczyć nawet gdybym chciał
- Nawet gdybym chciał - mruknęłam sama do siebie i oparłam się o ścianę.
- Kurwa, chciałem. Do cholery też mi się podobałaś, jesteś super laską, ale to by nie miało sensu. Oboje byśmy później cierpieli, nie rozumiesz? Czasem się po prostu nie da - podszedł do mnie bliżej. - Przepraszam, serio.
Nie myśląc przyciągnęłam go bliżej siebie i pocałowałam. Yahiko nie trzeba było długo namawiać i zaraz poczułam jak łapie mnie w talii. Lekko przygryzałam jego wargi w tym długim oraz namiętnym pocałunku. Czułam jak się uśmiecha i pieści moje podniebienie. 
- Teraz jesteśmy kwita. Wykonajmy swoją robotę, a nie - zaśmiałam się.
Chyba rzeczywiście to było najlepszym rozwiązaniem. Czasem po prostu coś nie miało prawa bytu. Tego prawa nie miał nasz związek.

[ Sora ]

Odsunęłam się od Gaary, a w ciemności dostrzegłam siwe włosy. Zaraz ukazała się cała postać na co lekko się uśmiechnęłam.
- Hidan - mruknęłam.
- Oj, Sora, Sora  - usłyszałam ten sam lekceważący ton. - Nie posłuchałaś mnie. Wmieszałaś się w to całe gówno, a wiesz co się dzieje, kiedy się mnie nie słucha - zaśmiał się, a w jego ręku dostrzegłam broń palną.
Nie było dobrze, naprawdę nie było.
- Jakoś musiałam przetrwać.
- Ach tak… To chyba złą drogę wybrałaś, bo wątpię, że wyjdziesz z tego cało. Idziecie ze mną, a jak nie to odstrzelę wam łeb. Prosty rachunek.
Nie wierzyłam. Znaczy zdawałam sobie sprawę z tego, że będzie zły, da mi może w twarz, ale nie, ze będzie chciał zabić. Nigdy nie rzucał słów na wiatr, więc nawet nie przyszło mi na myśl, że mógłby to być nieśmieszny żart. 
- Chyba sobie…
- Gaara zamknij się! - syknęłam przerywając mu. Ruszyłam w stronę Hidana i spojrzałam wyczekująco na czerwonowłosego.
- Lepiej zrób to samo co twoja panienka, czasem myśli.
Ruszył. Chujowa sytuacja.

[ Yahiko ]

Minęła godzina. Razem z Konan siedzieliśmy w umówionym miejscu, wyczekując tamtej dwójki. Coś było nie wporządku. Nam udało się sprawdzić wszystko w pół godziny, a oni nadal nie wracali. Nawet nie było ich słychać. 
- Zadzwonię do Dei’a - powiedziałem wyciągając telefon.
- Po co? Nic tu nie ma.
- Tamci coś długo nie wracają, pójdziemy ich szukać, może coś mają. Nie zaszkodzi jednak powiadomić Deidary, gdzie jesteśmy.
Wybrałem dany numer.
- Kurwa, poczta. Słuchaj jesteśmy w tym budynku o którym ci mówiłem w piwnicy, idziemy z Konan po Sore i Gaare. Coś mi tu śmierdzi, może to fałszywy alarm, ale nie zaszkodziłoby gdybyś tu wpadł z jakąś ekipą - nagrałem się na elektroniczną sekretarkę i schowałem telefon do kieszeni.
Wstałem i podałem rękę dziewczynie. Delikatnie ją ujęła, uśmiechając się.
- Wiesz co? - zagaiła
- Hmm?
- Mimo wszystko musimy się ze sobą przespać, jak skończymy tą misje. Tak bez zobowiązań
Spojrzałem na nią zdziwiony. Nie spodziewałem się takiej propozycji z jej ust.
- Jesteś tego pewna?
- Jasne. Bez zobowiązań - jej twarz nagle się skrzywiła - Czujesz, śmierdzi jakby…
- Trupem.



____________________________

Kurczaki, wkurzyłam się. Coś się jebło i zamiast myślników były punkty, niektóre wyrazy się posklejały, po prostu masakra.

Znacie coś takiego jak macie pomysł, wiecie co pisać, jest git, ale ne umiecie ubrać tego ładnie w słowa tak poetycko? Właśnie w tym rozdziale tak miałam jak widać. Poszłam strasznie na skróty ;___;

Generalnie wszystko jest już ładnie zaplanowane.
30.11 - kolejny rozdział
7.12 - kolejny
14.12 - kolejny i ostatni
19.12 - epilog

Aaaaa!

3.01 - prolog na nowe opowiadanie, które uwaga nie będzie dramatem.
Oczywiście zostaje przy postaciach Gaara, Sora, Yahiko, Konan. Nie inaczej.

Yo :3